piątek, 26 września 2014

Szaro, zimno i  mokro... żyć się odechciewa -.-



Dziś miałam tak zły dzień- brak humoru, chęci i prawie nic nie może tego zmienić.
U mnie zły humor zaczął się późnym wieczorem w domu i nadal trochę we mnie siedzi. Próbowałam go zmienić już odkąd wstałam temu zaradzić. Włączyłam muzykę, próbowałam śpiewać (fałszować), ruszać sie w takt muzyki po całym domu, ale to wszystko pomogło tylko na chwile. 

Po drodze do szkoły miałam tylko muzykę, ale i ona wtedy nic nie dawała. Dobijała mnie też myśl że miałam zajęcia praktyczne, na które potrzebuje niezwykłych chęci by coś zrobić. 
Mimo złego humoru i szkoły coś mi jednak pomogło na dłuższą chwilę. Mój nastrój zmienił sie niesamowicie po spotkaniu z koleżankami w szkole, czy ze znajomymi po lekcjach. Choć w szkole wcale się na to nie zapowiadało bo moje przyjaciółki, też były podobnie nastawione do życia( chyba coś musiało być w powietrzu , albo to ta cholerna pogoda spowodowała epidemie chandry ). Ale po paru godzinach z przemęczenia, zaczęło nam odbijać po trochu. Zaradziło to na kolejne kilka lekcji i dałam rade do końca. 

Później nie było nawet dobrze bo rozmieś mieszali mnie znajomi. To inni bliscy mi ludzie okazali się świetnym lekarstwem. Pozwoli zapomnieć o powodach dla których tak  źle się czułam. Przy nich świat jest lepszy i choć na chwile mogę poczuć wolność od problemów.
Gdy wróciłam do domu wszystko przyszło z powrotem. i wiecie jak sobie z tym poradziłam, o tuż poszłam spać. Tak, właśnie  zamiast w tym tkwić uciekłam w sen, 

Na sam koniec zaczęłam pisać. Coś w końcu
musi mnie uwolnić...